Jamie's Recipease - londyńskie warsztaty kulinarne u Jamiego Olivera
Jamie's Recipease - własnie tam miałam okazję uczestniczyć w kulinarnych warsztatach, które były nagrodą-wyróżnieniem w konkursie Blog Roku 2014. Nagroda ta została ufundowana przez Wydawnictwo Insignis, które jest polskim wydawcą książek Jamiego. Tak, jak obiecałam, relację z pobytu podzieliłam na kilka części. Pierwszą część możecie zobaczyć tam klik
Chciałabym przybliżyć Wam to niezwykle ciekawe miejsce i sposób prowadzenia warsztatów.
Studio usytuowane jest w dzielnicy Kensington przy Notting Hill.
Jest to przeszklony budynek o dwóch kondygnacjach. Na obu piętrach odbywają się warsztaty, jednak piętro niższe to dodatkowo coś w rodzaju delikatesów i piekarnia. Wokół, wzdłuż ścian, poustawiane są regały i stoły, gdzie znajdują się najróżniejsze przedmioty i smakołyki.
Od maszynek do makaronu, naczyń emaliowanych (jakże modnych teraz), desek, noży, kubków i dzbanków, po pieczywo i najwymyślniejsze słodkości. Oczywiście, nie brakuje książek Jamiego.
Z tyłu znajduje się wspomniana mini piekarnia.
Na środku ustawione są stanowiska dla uczestników warsztatów, a w środku wyspa dla szefa prowadzącego warsztaty. Pozornie wygląda to na jeden wielki chaos. Tylko pozornie, bo tam wszystko ma swoje miejsce, naprawdę.
Na górne piętro dostajemy się po usytuowanych z boku wejścia, schodach. Tam delikatesy zastąpione są... restauracją. Jest lada barowa, gdzie można zamówić coś do zjedzenia, są półki wypełnione winami, w koszach owoce. I znowu: pozornie wygląda to na wielki chaos, ale nim nie jest.
Świetnie urządzony jest też kącik dla dzieci, które są mile widziane w Recipease. Można nawet zorganizować warsztaty czy inne imprezy dedykowane właśnie najmłodszym.
Wiecie co mnie zaskoczyło? Tam jest czysto :) Przy takim wypełnieniu przestrzeni, przy mnogości przedmiotów i ludzi przewijających się niemal non stop, nie znajdziecie kurzu czy lepiącej się od brudu podłogi. Specjalnie zwracałam na to uwagę, bo to dla mnie zawsze istotne. Miałabym opory zjeść coś w miejscu, gdzie nie jest czysto. Oczywiście, bez przesady, sterylnie nie było, bo to niemożliwe. Znalazłoby się parę rzeczy do poprawki. Trafiałam już jednak do lokali, gdzie ruch był najdelikatniej mówiąc średni, a czystość pozostawiała bardzo wiele do życzenia. Sama też miałam okazję pracować w gastronomii, więc znam to także od drugiej strony.
W pierwszej chwili może wydawać się, że organizowanie warsztatów w środku sklepu czy restauracji to zły pomysł. Nie wiem czy w Polsce coś takiego zdałoby egzamin. Tam jednak to wszystko zwyczajnie grało ze sobą. Ludzie, którzy przyszli coś zjeść zajęci byli sobą, uczestnicy warsztatów gotowali. Nikt nikomu nie zaglądał do talerza czy przez ramię. Zdarzali się ludzie podchodzący do nas i przyglądający się temu, co robimy. Było to jednak na tyle dyskretne, że nie przeszkadzało.
Wspomniałam już, że w Recipease mile widziane są dzieci. A dzieci, jak powszechnie wiadomo, do cichych nie należą ;) Kiedy gwar na sali nabierał niepokojącej głośności, rozlegał się dźwięk. Coś w rodzaju gwizdu :) I od razu robiło się cicho. Świetny pomysł, który sprawdzał się idealnie :)
Załoga Recipease to wyjątkowi ludzie. Uwijają się wokół gości z uśmiechem. Nie zobaczysz tam zachmurzonej czy obrażonej na cały świat twarzy. I właśnie... ta dająca się wyczuć różnica: jesteś gościem, a nie klientem :) Pracy mają bardzo dużo, ale ich samych też jest sporo. To również jest coś, co odróżnia nasze realia, bo polscy pracodawcy zatrudniają jak najmniejszą ilość pracowników, wymagając od nich maksimum wysiłku. I wtedy trudno się czasem dziwić, że pracownikowi nie chce się uśmiechać - on po prostu nie ma już na to sił.
Warsztaty dostępne są dla każdego chętnego. Ich poziom i tematyka są zróżnicowane. Dostałam kilka pytań od Was właśnie o dostępność i ceny. Zerknijcie do oferty klik, tam znajdziecie wszystkie szczegóły.
Gdybym miała możliwość wrócić w to miejsce na kolejne warsztaty, zrobiłabym to bez wahania. Cały wyjazd był niesamowitym doświadczeniem. Co tam wyjazd, Blog Roku 2014 to coś uświadomiło mi, że marzenia się spełniają.
Gdybym miała możliwość wrócić w to miejsce na kolejne warsztaty, zrobiłabym to bez wahania. Cały wyjazd był niesamowitym doświadczeniem. Co tam wyjazd, Blog Roku 2014 to coś uświadomiło mi, że marzenia się spełniają.
Wypatrujcie kolejnych wpisów, b to nie koniec londyńskiej przygody.
Napatrzeć się nie mogę na te zdjęcia..jeszcze raz od początku ..:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńzdjęć z wyjazdu mam około 1000, więc oglądając je przeżywam te dni na nowo :)
UsuńWow ależ ci zazdroszczę! Cudowne warsztaty!
OdpowiedzUsuńsama sobie zazdroszczę i żałuję, że takie coś może zdarzyć się tylko raz w życiu :)
UsuńWygląda to wszystko niesamowicie.... Cudnie... :)
OdpowiedzUsuńbyło i cudnie, i niesamowicie :)
UsuńA gdzie Jejmi....?
OdpowiedzUsuńgdzieś w świecie niestety :(
UsuńDobrze wiesz, że uważam, że zasłużyłaś;).
OdpowiedzUsuńdziękuję, Aniu :* takie słowa znaczą więcej niż nagrody :***
UsuńFaktycznie wielka fabryka:-) Ale i tak Ci zazdroszczę:-)
OdpowiedzUsuńale wiem, ze tak pozytywnie mi zazdrościsz :****
UsuńFajna sprawa takie warsztaty :)
OdpowiedzUsuńbardzo fajna :)
UsuńStrasznie podoba mi się wystrój.
OdpowiedzUsuńmi też
Usuńniby wszystkiego wszędzie pełno, ale każda rzecz ma swoje miejsce :)
Rzeczywiście super sprawa, czysto, wesoło, na luzie... u nas na takie coś trzeba czekać całe wieki... mentalność nie ta. Ale smakołyki pokazałaś, aż głodna się zrobiłam, fajnie byłoby mieć takie miejsce pod " bokiem " i dobrze oczywiście zarabiać by móc tam te pyszności kupować :)
OdpowiedzUsuńCiesze się, że jesteś zadowolona, wspaniałe wspomnienia - zostaną na zawsze, a ludzie sprawiają, że chce się wracać do tego czy innego miejsca - tam widać zachętę :)
Podobne miejsce mam niedaleko siebie, dosłownie 50 metrów od domu :) bardzo fajne warsztaty, nie na taką skalę, ale myślę, ze się rozwiną bo widać tam potencjał :)
UsuńMyślę, że takie przyrządzanie potraw, zapachy unoszące się dookoła, wręcz przyciągają , zachęcają ludzi by wejść i coś kupić :) Wygląda to wspaniale, az chce się tam być :)
OdpowiedzUsuńchce się być i nie chce się wychodzić :)
UsuńNiezwykle ciekawa relacja poparta świetnymi tematycznie i jakościowo zdjęciami, zagłębiłam się z ciekawością i zdrową zazdrością, po prostu takie warsztaty, to moje niedoścignione marzenie.
OdpowiedzUsuńZe zdjęciami był troszkę kłopot, bo tam jest dużo różnych lamp z różnym oświetleniem, więc ciężko było ustawić odpowiednio aparat. A z marzeniami to jest tak, że spełniają się zupełnie nieoczekiwanie :) czego z całego serca Ci życzę :*
UsuńAle cudowne wspomnienia masz Małgosiu, bardzo się cieszę, że to spotkało właśnie Ciebie :) Trzymam kciuki za dalsze sukcesy i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńdziękuję, kochana :) zawsze powtarzam, ze bez Was, moich czytelników, nie udałoby się nic na blogu :***
Usuńfajnie warsztaty :) wspomnienia do końca życia :)
OdpowiedzUsuńtak Asiu, do końca życia będę pamiętać i wspominać ten wyjazd :)
UsuńAl cudownie. Oglądałam z zafascynowaniem. Aż się popłakałam ze wzruszenia, że Tobie się coś takiego udało. To prawda, w Polsce mentalność jest zupełnie inna. Najlepiej to się czułam w Walii (ale to dawno temu było). U nas wiele rzeczy by nie przeszło. Mój M. też przez jakiś czas pracował w gastronomii (jako kelner) ale swoje widział. Fantastycznie.
OdpowiedzUsuńA może Ty byś urządziła jakieś warsztaty???
Prowadzenie takich warsztatów to byłaby fajna sprawa ale obie wiemy, że to nie takie proste :) kto jednak wie, może kiedyś ;) może niebawem ;)
UsuńPrzeczytałam z wielkim zainteresowaniem. To cudne, że mogłaś tam być. :)
OdpowiedzUsuńtak Basiu, to cudne i fantastyczne :) wspomnienia zostaną na całe życie :)
Usuń