Thai Green Curry, czyli zielone tajskie curry. Londyńskie warsztaty u Jamiego Olivera w Jamie's Recipease
Od 11. do 13. czerwca przebywałam w Londynie, na warsztatach u Jamie Olivera. Była to nagroda - wyróżnienie, jakie otrzymałam w konkursie Blog Roku 2014. Fundatorem tej nagrody było wydawnictwo Insignis.
Zastanawiałam się w jaki sposób opisać Wam tę wyprawę, żeby było jednocześnie ciekawie, nie nudno i żeby zmieścić jak najwięcej szczegółów. Zwyczajna relacja nie wchodzi w grę, bo to nie były zwyczajne warsztaty. Działo się poza tym tak dużo i tak intensywnie, że ciężko byłoby zebrać to w jednym wpisie. Postanowiłam zatem podzielić moją relację na kilka części i zacząć ją przekornie od ostatniego dnia, który dla mnie osobiście był szczególnym dniem :)
Thai Green Curry to potrawa, która przygotowywałyśmy drugiego dnia warsztatów u Jamie Olivera w Jamie's Recipease w Londynie. Warsztaty rozpoczynały się o godzinie 12.00, więc my byłyśmy tak naprawdę świeżo po śniadaniu. Szczerze mówiąc obawiałam się, że nie za bardzo będę mieć apetyt. Pomyliłam się: zrobiłam się głodna bardzo szybko. Aromaty, które wydobywały się ze wszystkich składników curry dość mocno zaostrzyły nasze apetyty. Warsztaty prowadziła przesympatyczna Ibolya Olah wraz z nieodłącznym uśmiechem i wielką sympatią do uczestników warsztatów.
Każdy z nas miał swoje stanowisko i każdy sam od początku do końca przygotowywał swoje danie. Na początku Ibolya pokazała nam wszystkie składniki, opisała je. Nawet nie wiecie jak dużo można powiedzieć o pozornie zwyczajnej limonce czy papryczce chili ;)
Dominika z Wydawnictwa Insignis, która była naszą opiekunką podczas tego wyjazdu, "udekorowana" trzema naszymi aparatami, robiła zdjęcia. Gdyby nie ona, nie miałybyśmy ich tyle z samych warsztatów :) Należą się jej wielkie podziękowania, nie tylko za to :)
No dobra, pora do stołu w takim razie ;) upsss...najpierw do kuchni ;)
Składniki na jedną porcję:
1 łyżka suszonych ziaren kolendry
średnia łodyga trawy cytrynowej
1 duży ząbek czosnku
2 świeże listki limonki kafir
1 świeża zielona papryczka chili
1 średnia dymka ze szczypiorem
świeży imbir (po posiekaniu wyszło około 1 łyżki)
2-3 gałązki świeżej kolendry
2-3 gałązki świeżej bazylii
sos rybny lub sos sojowy
1 limonka
1/2 piersi z kurczaka
1 łyżka oleju
4-6 łyżek mleka kokosowego
W moździerzu ucieramy ziarenka kolendry, następnie dodajemy kolejno posiekane wcześniej składniki oraz sok wyciśnięty z połowy limonki. Kolejność raczej nie jest ważna. (Pozostawić po kilka listków świeżej kolendry i bazylii do posypania potrawy przed jedzeniem.)
Całość wymieszać w pokrojoną w średnią kostkę piersią z kurczaka. Odstawić na kilka-kilkanaście minut.
W rondelku rozgrzać olej i przełożyć zamarynowanego kurczaka. Całość poddusić, dodać mleko kokosowe, wymieszać i udusić do miękkości.
Ryż:
ok. 1 szklanka ugotowanego na sypko ryżu
2 łyżki masła
spora szczypta świeżo startej gałki muszkatołowej
Na patelni stopić masło, dodać gałkę muszkatołową i wymieszać. Dołożyć ryż i mieszając przesmażyć na średnim ogniu. Na koniec dodać sok wyciśnięty z połowy cytryny.
salsa:
kilka koktajlowych pomidorków,
kawałek świeżego ogórka,
niewielka czerwona papryczka chili,
odrobina oliwy z oliwek lub oleju,
opcjonalnie łyżeczka pistacji,
Papryczkę posiekać drobno. Pomidorki przekroić na ćwiartki, ogórka pokroić w grubszą kostkę. Wszystko wymieszać, polać olejem i posypać posiekanymi pistacjami i startym parmezanem.
Ryż przełożyć do miseczki, na niego wylać sos curry. Wierzch udekorować salsą i posiekanymi ziołami.
Danie jest niezwykle proste i szybkie do przygotowania. Patrząc na składniki wydawało się, że wyjdzie niewielka porcja, a tymczasem wyszło tyle, że ledwo daliśmy radę zjeść do końca :)
Po powrocie do domu przygotowałam tę niezwykle aromatyczną potrawę. Jestem pewna, że będzie pojawiać się często :) i na pewno stanie się początkiem mojej "przyjaźni" z curry. Wszystkie zdjęcia, jakie pojawiły się w poście, zostały zrobione podczas warsztatów moim aparatem lub telefonem :) Mam nadzieję, że choć troszkę poczuliście klimat tych warsztatów i wspólnego gotowania wraz z ludźmi z różnych zakątków świata :)
Na koniec tego dnia warsztatów czekała na mnie niespodzianka. Niby spodziewałam się, że coś podobnego może nastąpić, bo dziewczyny wiedziały, że ten dzień to moje urodziny :) Mimo to łezka poleciała, kiedy na stół wjechały cztery babeczki, a w jednej z nich paląca się świeczka :) Ania, Karolina i Dominika złożyły mi życzenia i wyściskały mnie :) To były jedne z najfajniejszych urodzin w moim życiu i pewnie nie szybko wydarzy się coś tak specjalnego, żeby je pobić :)
Samo studio kulinarne Jamie's Recipease opiszę Wam w jednym z kolejnych wpisów. Jest to połączenie warsztatów kulinarnych z delikatesami i restauracją. Wokół jest zawsze sporo ludzi, którzy albo chcą coś kupić, albo zjeść, albo po prostu interesują ich warsztaty. Nie udało się nam spotkać samego Jamiego, ale zostałyśmy zaproszone na kawę do Fifteen, jednego z lokali Jamiego Olivera. Spotkała się tam z nami Laura Jones, bliska współpracownica Jamiego, która przekazał dla nas upominki :) O tym też będziecie mogli przeczytać niebawem :)
Jeśli macie swoje ulubione przepisy na curry, to może podzielicie się nimi?
Swietna relacja i fantastyczne wspomnienia. Wiele mozna sie tam nauczyc i sprobowac niespotykanej i niecodziennej kuchni.
OdpowiedzUsuńPrzyjmij i ode mnie Malgosiu: spoznione, ale szczere zyczenia urodzinowe: duzo szczescia, milosci i duzo zdrowka, ktore jest najcenniejsze i najwazniejsze dla nas wszystkich:)
Pozdrawiam Cie serdecznie:)
Elu kochana, dziękuję :*
UsuńA masz jakieś foto z Jamiem?:)
OdpowiedzUsuńTak jak wspomniałam we wpisie, nie udało się nam spotkać niestety. Kiedy zorientowałam się, ze Jamie Oliver to już w tej chwili wielkie przedsiębiorstwo, to nie było w tym nic dziwnego :) Ale mam coś, co dostałyśmy w prezencie od niego :)
UsuńMega zazdroszczę i aż zrobiłam się głodna, chociaż niedawno jadłam.
OdpowiedzUsuńto wyobraź sobie jak my byłyśmy głodne, kiedy te wszystkie aromaty krążyły tam :)
UsuńI szkoda tylko, że tych zapachów nie czuję podczas czytania :))) Będziesz miała co wspominać :))
OdpowiedzUsuńmoże kiedyś powstanie internet przewodzący również zapach :)
UsuńWspaniałe warsztaty i wspaniale to opisałaś, to danie bym spróbowała z chęcią. Szkoda tylko, że nie udało się Wam spotkać Jamiego :-)
OdpowiedzUsuńJamie to już instytucja :) zbudował tak wielką firmę, że zdziwiłabym się, gdyby w tym wszystkim znalazł czas, żeby osobiście sie z nami spotkać :) Ale upominki od niego mamy ;)
UsuńOd samego czytania i oglądania tych zdjęć poczułam zapach i aromat tego dania, przynajmniej go sobie wyobrażam :) Musiało być cudnie, takie warsztaty na długo pozostaną w pamięci :)
OdpowiedzUsuńw pamięci i na zdjęciach pozostaną na zawsze :)
UsuńCzekałam na tę relację.Bardzo ciekawie spędziłaś czas.Marzę o takich warsztatach i nie przestanę , aż się moje marzenia spełnią.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMarzenia spełniają się. Przekonałam się o tym :) życzę Ci z całego serca, aby i Twoje się ziściły :***
UsuńZ przyjemnościa wypróbuję ten przepis, choć u mnie nie specjalnie przepada syn z mężem za tajskim jedzeniem :)
OdpowiedzUsuńnie jestem ekspertką w tajskim jedzeniu czy w żadnym innym egzotycznym ;) ta potrawa zasmakowała mi, polecam ją :) zapach i smak są nie do opisania :)
UsuńTylko pozazdrościć takich warsztatów )
OdpowiedzUsuńsama sobie zazdroszczę ;)))
UsuńMałgosiu, wspaniała relacja! Zasłużyłaś na ten wyjazd i warsztaty. Przepis, no no brzmi zachęcająco.
OdpowiedzUsuńMoc buziaków!!!
dziękuję, Basiu :) zdzwonimy się, to opowiem ze szczegółami :)
UsuńTo musiało być dla Ciebie niesamowite przeżycie :)
OdpowiedzUsuńmasz rację :) było niesamowite, niewiarygodne i w ogóle super :) ciężko wszystkie emocje opisać słowami :)
UsuńŚwietna fotorelacja i opis, z pewnością było to niezwykłe doświadczenia :)
OdpowiedzUsuńto było niezwykłe doświadczenie :) masz rację :)
UsuńA jednak. Jeśli bardzo czegoś pragniemy to czasami się marzenie się spełnia. Ale nie wiadomo kiedy to nastąpi, więc należy marzyć cały czas. Widać Małgosiu, że właśnie teraz był Twój czas. Gratuluję z całego serca, bo to fajnie jeśli trafi się to takiej osobie jak Ty. Super. A do tego spędzić urodziny w takim miejscu to podwójna nagroda. Małgosiu, wszystkiego najlepszego i ...., nie przestawaj marzyć.
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja z tego dnia pobytu :)
Krysiu, ja też myślę w taki sposób: jednak się spełniają :)
UsuńDziękuję za ciepłe słowa, miło je czytać :)
Zapraszam Cię na kolejne wpisy, bo zebrać wszystkie wrażenia w jednej relacji to byłoby niemożliwe albo po łebkach :)
Mówiłam Ci już wcześniej, że zazdroszczę Ci tego wyjazdu:-) Nie zjadłabym tylko tego ryżu z gałką...;-( No to dziewczyny fajną Ci niespodziankę zrobiły:-) A czy każdy może sobie na takie warsztaty pojechać? I ile taka przyjemność kosztuje? Wiesz może?:-)
OdpowiedzUsuńMówiłaś mówiłaś :)Zjadłabyś ten ryż, bo gałka jest niewyczuwalna :)
UsuńTakie warsztaty można sobie zafundować. Nie wiem jak to organizacyjnie wygląda, ale koszt jest około 50 funtów od osoby. Dokładnie musiałabyś szukać na stronie http://www.jamieoliver.com/recipease/lessons/
Polecam, choćby dla samej atmosfery :)
Bardzo gratuluję!! Cudna relacja i zazdraszczam pozytywnie:)
OdpowiedzUsuńsama sobie zazdraszczam ;) i żałuję że tak szybko minął ten cudny czas :)
UsuńŁooooo składniki mnie przerażają ale zgłodniałam szczerze. Bardzo się cieszę, że wyjazd się udał, że urodziny były udane. Zasłużyłaś !! :*
OdpowiedzUsuńdlaczego Cię przerażają? :) spokojnie możesz te najmniej dostępne pominąć, też wyjdzie pysznie :)
UsuńZazdroszczę! Uwielbiam Jamiego! Dzisiaj właśnie robię jego curry tikka masala z książki "Każdy może gotować". A Twój przepis też na pewno wykorzystam :)
OdpowiedzUsuńpolecam i życzę smacznego :) u mnie gości bardzo często :)
UsuńO jak zazdroszczę tych warsztatów. Na pewno niebawem spróbuję curry z Twojego przepisu. I czekam na dalszą relację :)
OdpowiedzUsuńzapraszam i życzę smacznego :)
UsuńA właśnie szukałam tego wpisu i nie mogłam znaleźć - czyli pierwszą część mam już za sobą - powiem jedno, już czuję się nakręcona na ciąg dalszy - wracam do części dwa :)
OdpowiedzUsuńszkoda, ze nie było Cię za mną :)
UsuńMałgoś, to curry smakowało cudnie:) Oryginalne i zaskakujące smaki :) Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś je razem zjemy :) :**
OdpowiedzUsuńnastępnym razem Ty gotujesz :)
Usuń